Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jóźwik, widząc, że w mną niema co gadać, a tylko działać potrzeba, wyswobodziwszy z rąk moich rękę Manueli, jako chłopi silny, postawił mnie na nogi, lecz widząc, że się chwieję i gną się pode mną kolana, chwycił mnie, jak dziecko, na ręce.
Ja się wydzierałem do trumny, krzyczałem, glinowałem się, prosiłem; chciałem trumnę i ciało zabierać, broniłem się nawet, ale niedołężnie. Jóźwik na nic nie zważał, tylko unosił mnie przez komnaty, dymem napełnione; na schodach dym był już tak gęsty, że ledwo można było oddychać. Nareszcie wydostawszy się z gmachu, złożył mnie omdlałego w pobliżu bramy na dziedzińcu.
Major i oficerowie otoczyli mnie kołem. Lekarz batalionowy dał mi jakieś sole do wąchania i to mnie na chwilę orzeźwiło. Ujrzawszy stojącego majora:
— Majorze — rzekłem słabym głosem — ratuj! Tam ona!
I wskazałem na gmach płonący, z którego już, wszystkich okien płomienne języki wybuchały. Ale w tej właśnie chwili dach przepalony zapadł się z ogromnym trzaskiem; buchnęły czarne, gęste kłęby dymu, a za nimi miliony iskier, jakby z krateru wulkanu. Zemdlałem ponownie.




Bitwa była skończona. Przeszło czterdziestu powstańców, ciężej i lżej rannych, dostało się w nasze ręce; pomiędzy jeńcami był i don Ramiro, ranny w głowę i nogę. Z naszej strony straty były znaczne: 17-tu zabitych i przeszło 30-tu rannych. Ja otrzymałem tylko mocną kontuzyę, od której pierś mi napuchła, ale lekarz nie uznał jej niebezpieczną. Zdaje się, że kiedy don Ramiro do mnie wypalił z pistoletu, w pistolecie kuli nie było: musiała się z lufy wysunąć. Kontuzyę zaś miałem od przybitki, która z tak blizkiego dystansu z nadzwyczajną siłą uderzyła.