Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie. gdyż potrzebuję z tobą porozumieć się jeszcze oo do jednego punktu.
Gdyby przyszedł, moi żołnierze mieli rozkaz przytrzymać go, i miałem zamiar prawdę z niego wybadać.
— Nie mogę — odrzekł — ale Wasza Ekscelenoya niech się śpieszy, bo czasu szkoda,
— A co znaczą ci ludzie, którzy tam pod murem leżą przyczajeni? Na te moje słowa klucznik zaczął uciekać.
— A, niepoczciwy łotrze! — zawołałem i strzeliłem za nim z pistoletu.
Klucznik padł, nie wiem czy ugodzony, czy ze strachu.
Kazałem żołnierzom drzwi zatrzasnąć. W tejże chwili posypały się strzały, które już w drzwi zamknięte ugodziły.
Nie było zatem wątpliwości, że urządzono na mnie zasadzkę, której tylko cudownym sposobem uniknąłem. Miałażby Manuela brać w niej udział? Tego w żaden sposób przypuścić nie mogłem. Ależ medalion był w jej rękach! Prawdopodobnie podejściem, a może nawet przemocą został jej odebrany... A może ona sama znajduje się w niebezpieczeństwie i uwięziona jest w tym zamku?
Gdym wrócił do kordegardy, wszystkich moich żołnierzy zastałem na nogach z bronią w ręku; słyszane strzały były tego powodem. Uspokoiłem ich, że, jeżeli przyjdzie do walki, to chyba dopiero nad ranem; poleciłem więc, aby zawczasu broń swą opatrzyli, a dla wzmocnienia ducha kazałem wydać każdemu po kubku zachowanego wina, co jak najlepszy wywarło skutek, Sam zaś, powróciwszy do mojej celi, o śnie już myśleć nie mogłem, tylko o tem, jakie należy obmyślić środki w danych okolicznościach.
Nadchodził już poranek. Wszystko, jak się zdawało, było jeszcze w spokoju. Kazałem żołnierzom rozdać resztę