Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Teraz obrazy senne zaczęły się dziwnie zmieniać i i plątać; powtórzyćbym ich nie potrafił, gdyż ostatni obraz zatarł wszystkie inne i sam tylko jaskrawo pozostał w mojej pamięci. Śniło mi się, że nadeszła już godzina, w której powinienem się udać na umówioną schadzkę. Z obawy, abym się nie zapóźnił, wybiegam z mej celi na korytarz, którym chcę udać się na taras zamkowy. Wtem w korytarzu spotykam moją matkę, bladą, ale z wyrazem nieopisanej dobroci i łagodności na twarzy. Całą postacią zagradzając mi przejście, z rozpostartemi rękami, rzekła, gdym się do niej zbliżył: „Nie pójdziesz dalej, ja ciebie nie puszczę!“ — w tej chwili zegar wieżowy zaczął bić dwunastą. Zbudziłem się, ale w oczach i uszach pozostały jeszcze: wizerunek mej matki i brzmienie jej głosu. W pierwszej chwili nie mogłem zdać sobie sprawy z tego, a gdym wreszcie zupełnie się roztrzeźwił, nie wiedziałem, co począć. Miałżeby to być sen ostrzegający? Ale w sny nie wierzyłem. Uważałem je, zawsze jako proste tylko odbicie w wyobraźni wrażeń doznanych. Czyż należało dla sennego widziadła, dla urojenia poświęcić urok chwili obecnej? Aby się więc nie męczyć dłużej myślami, zerwałem się, wziąłem szpadę i odwiedziony pistolet, i wyszedłem na korytarz, pozostawiając drzwi lekko przymknięte, by przy świetle, wychodzącem z mojej celi, można się było w ciemności korytarza oryentować.
Ledwie postąpiłem parę kroków, ujrzałem szanowną postać mojej matki, stojącą w tem samem miejscu, jak ją poprzednio we śnie widziałem. Wprawdzie mniej wyraźnie, ale jej rysy dobrze mogłem rozpoznać. Nie przemówiła ani słowa, ale z jej postawy widocznem było, że mi przejścia wzbronić usiłuje. Nie postąpiłem już dalej. Strach mnie ogarnął i cofnąłem się do celi, zamykając drzwi za sobą.