Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w drugim zaś miał pojedyńcze, ale mocne drzwi dębowe, dwoma ryglami zamknięte.
Dodać winienem. że żaden z tych budynków nie łączył się z budynkiem środkowym bezpośrednio, tylko pojedynczym dosyć wysokim murem, tak, że podwórze stanowiło pewną zamkniętą całość.
Kazałem sobie otworzyć owe drzwi zaryglowane w końcu korytarza oficyny, i wyszedłem niemi na wązki taras, ciągnący się po drugiej stronie głównego gmachu, a w części owymi munami, o których wspomniałem, od podwórza oddzielony; z tarasu było wejście do wieży, dotykającej głównego gmachu. Taras, otoczony był także murem, ale nie wysokim, sięgającym zaledwie do piersi, i w stanie bardzo zaniedbanym. Mur ten, z zębatymi blankami, stał na krawędzi skalistych ścian pionowych; jaka była głębokość tej przepaści, przy latarce rozeznać nie mogłem, ale musiała być znaczna, gdyż potok, który tam szumiał po kamieniach, zdawał się być w wielkiej odległości.
Obejrzawszy z największą dokładnością całą miejscowość, wydałem odpowiednie rozporządzenia. Bramę i dwie przyległe baszty oddałem pod komendę porucznika i 24-ch żołnierzy. Resztę, a miałem wszystkiego 96-ciu ludzi, umieściłem w owej sieni w oficynie, sam zająwszy obok jedną celę, najmniej zniszczoną, w której, chociaż w jednym rogu sufit był przedziurawiony, można było jednak od biedy noc przepędzić, gdyż przynajmniej za kołnierz nie ciekło.
W innych celach, z sufitami zapadłymi i gruzów pełnemi, kazałem umieścić warty, z uwagą szczególniej zwróconą na główny budynek i na światło, które tam w oknach świeciło. Na tarasie warty nie stawiłem, uważając, że stamtąd żadne nie może. nam zagrażać niebez-