Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Błagających wznieść nie chce, lecz choćbym krawędzie
Świata z posad miał wzruszyć, on będzie mym sługą,
U stóp mych będzie wił się w pokorze...«

»Nie będzie!«
Wstrzęsły się — niebo, ziemia i morze, i długo
Grzmiało echo potężne wielkich słów człowieka,
W walce z władcą swym — katem...

*

Dni płyną za dniami,
Rok po roku w zamgloną toń wieków ucieka,
Co dzień różanopalca Eos wstaje z morza,
Co dzień Helios żegluje przez niebios przestworza,
Co wieczór strop się ciemny ubiera gwiazdami,
Łąki szlą aromaty, szemrzą morskie fale...
Kołowrotem przewija się pasmo dziejowe,
Ludy rodzą się, mrą — i znów podnoszą głowę,
W sercach wszystkich pragnienia wielkie żyją stale,
Przeczuciami wolności biją wszystkie tętna,
Ale w dal nas unosi fala czasu mętna,
I żyjem — niewolnicy...

Dni płyną za dniami.
Na skalistym swym krzyżu ponad chmur kłębami
Wciąż wisi Tytan w więzach, ofiarnik ludzkości.
Co dzień gromadę sępów na swem ciele gości,