Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Nieśmiertelność.


Śród trawy, gdzie kwitną ziół barwnych tysiące, Przykładam do ziemi swe skronie płonące,
Tajemny przyrody pochwycić chcę głos.
I słucham, jak rzeki poblizkiej wrą głębie,
Jak w krzaku miłośnie gruchają gołębie,
Jak z gniazda odzywa się kos.

I patrzę, jak sosen kołyszą się szczyty,
Jak chmury żeglują przez jasne błękity,
Gdzie wiatru poniesie je wiew.
I poję się wonią, co mieszka tu w lesie,
I tą, co mi wiater zdaleka gdzieś niesie,
Z łąk, sian pokoszonych — i drzew.

I czuję, jak czoło paprocie mi pieszczą,
Jak drzewa, co cichą melodyę szeleszczą,
Mchu srebrną strząsają mi pleśń.
A wszystkie te barwy, i blaski, i wonie,
W harmonii przyrody nurzają mię tonie,
W olbrzymią zlewają się pieśń: