Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 128.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do omglonego podobna widziadła,
Nad sceną wojny spokojnie usiadła.
Albo to dziecię śmierci i pożaru,
Albo zbieg będzie ze krwi i płomienia:
Jaśnie w tem świadczą skrwawione łachmany,
Skroń rozraniona, i włos rozczochrany.
Aże ustawnie podnoszą westchnienia
Tę dłoń co mocno przyciska do łona,
Musi być biegiem gwałtownym zmęczona.
Pewnie, strwożonej, grozi losów cisza, —
Lub swej niedoli śledzi towarzysza,
Bo tak ciekawie poziera dokoła.
« Ho-hop, Nebabo!» Opętanej słowa!
A w głębi lasu odhuknęła sowa;
I wilk, jej, wyciem, napowrót odwoła.
Że zrozumiana, jakby z tego rada,
Dziwacznie suknię i włosy układa.
I, wzrok utkwiwszy w bitwę co na przedzie,
Dziwny spiew, tonem dziwniejszym, zawiedzie.
Nie ludzkim uszom, śpiew piekłu znajomy.
Rosnące w jarze zgłuszyły go gromy;
Za echo, wojny ozwało się wycie.