Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 126.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Drzewo zazgrzyta, żelazo zadzwoni:
Przejście swobodne: już w padną, już po niéj!
— « Giniecie, bracia! ratuj się kto umie!»
Okrzyk przestrachu rozlega się w tłumie;
I wnętrze zamku zawyło przestrachem.
Prysnęły głownie, płomienie buchnęły,
Wstrzęsło ścianami, zaskrzypiało dachem, —
I dach przetlały runął między ściany.
Jeszcze okrzyki skonania wrzasnęły;
Prysnęły głownie, dymy wybuchnęły;
Wirem się wzniosły ogniste bałwany:
Chwila, — i wszystko milczy pod pożogą:
Przetlona głownia cicho dogorywa,
Cicho dym wstaje, płomień się dobywa, —
Jakby tam nigdy niebyło nikogo!


22.

A w garle jaru jak wrzały tak wrzały
Dźwięczące cięcia, ryczące wystrzały,
I zgiełku męży wyjąca muzyka.
Nie jeden jezdziec zwinął się bez głowy,