Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 093.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało mu się widzić ogień z wieży:
Dosiada konia, — zebrać swój szyk bieży;
Ale, na miejscu kozaków obozu,
Spotyka stado wilków śród wąwozu.
Wtem głos Orliki jakby gdzieś za górą...
Spieszy ku niemu: światło co błyszczało,..
To Ksenia w oczy patrzy mu ponuro;
I kruków kilka w uszy zakrakało.
Zlał go pot rzęsny; — wymknąć się im sili,
Aż on harcuje na żelaznym pręcie...
Tu go przestrachu ocknęło wstrząśnięcie.
Lecz cóż postrzega w przebudzenia chwili?


4.

Człowiek spokojnie siedział sobie z boku:
Z brody sędziwej lata widać mnogie,
A że niewidzi, z zapadłego wzroku.
Trzymał na nodze założoną nogę;
Na niej wsparł lirę, i tonów próbował,
Niby przypomnieć piosnkę usiłował.
Kamrat Nebabie niebardzo przyjemny.