Strona:PL Wyspiański - Powrót Odysa.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sokole, — w lot ci pilno, — żal mi cię chłopczyno.

(jasno:)

Wy nie możecie nic.

TELEMAK
(w gniewie:)

Zamilczże-ino!

SŁUGA
(obruszając się)

Cóż się na mnie sierdzicie?

(jasno, tłumacząc:)

Toż was przecie lubię,
i z litości tak mówię.

(szyderczo:)

Jak będzie po ślubie
waszej maci, — to do mnie przyjdziecie, kochany.

(z przeświadczeniem)

Bo chyba to was czeka.

TELEMAK
(we wstydzie i oburzeniu)

Co?!

SŁUGA
(rozumując:)

Ot, że — wygnany.

(szyderczo:)

Do czegóż byście byli?

TELEMAK
(zamierza się kijem)

Psie!

(opuszcza rękę,)