Strona:PL Wyspiański - Meleager.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SŁUGA TOXEJA
(do Althei).

Przychodzę do cię z prośbą.

ALTHEA
(przerywając).

Mówiłeś mi zatem, wierny sługo Toxeja, iżeś nie był świadkiem walki, tylko pana twego jużeś obaczył powalonego w kałuży krwi, z włóczni odłamem, sterczącym w piersi,...
— ale przecież mogłeś wymiarkować z toku rozmów, z treści słów, na kogo wszystkie się oczy zwracały gromiące i kto znosić musiał oskarżające spojrzenia?

SŁUGA TOXEJA.

Na nic nie zda się mówić, gdzie pocisk słów, jak od tarczy, odbije się od ucha, w które godzi; — zbyt możny jest wróg tych obu zabitych, bym go wymienić śmiał; bym miał odwagę, lichy jak ja człowiek, wchodzić pomiędzy dwie walczące moce.

ALTHEA.

Odwagi nie masz wymienić nazwiska, a masz bezczelność przyznawać przedemną, że znasz lub domyślasz się człowieka, przeciw któremu zionie głąb mej duszy taką ogromną dozą nienawiści, żeby pochłonąć mogła mnogo ludzi, wlokąc ich przed ofiarny stół mej zemsty.

SŁUGA TOXEJA.

Przychodzę prosić, jak o łaskę wielką, żebyś, jakkolwiek okazujesz wielki żal dla mego pana i jego brata, (obydwu tak bliskich tobie) — pozwoliła mi zabrać ztąd ich ciała do domostw ich własnych