Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

KRAK.  cichość się stała,
to się budzę
(po chwili)
biją się jeszcze, hę?
czy górę wezną?
może nie wezmą grodziska dziś,
hej Śmiechu...
(mruczy niezrozumiale).
ŚMIECH.  prawicie co ratarze?
KRAK.  jakże, prawię;
dziś jeszcze jeno;
język mi ciągnie;
już widno, że to ostatni dzień,
ŚMIECH.  gadajcie.
to wam zelży z piersi ciężaru.
KRAK.  a ty mi na tej lirze brzękaj.
do słuchu;
znasz co lubię,
niechaj to brzękanie
myśli na śpiew mieni
niechaj przy twojem graniu
w kraj się cieni
oddalę.
ŚMIECH  (podejmując instrument).
a no, Witeziu,
żądacie, to was chwalę
lutnią.
KRAK.  och, już ja nie Ratar, ani Witeź,
chociażbyś Stanice zdobne
spiętrzył w koło mnie
na znak, że Król jestem;
już mi się ruszyć nie chce,