Strona:PL Wyspiański - Hamlet.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ptak ów, kur, trębacz zwiastujący ranek
głosem apelu, na które to hasło
wszelki duch błędny, błądzący po ziemi,
wraca skąd wyszedł, — — ptak ten w owej porze,
kiedy święcimy Narodzenie Pana,
po całych nocach zwykł śpiewać i wtedy
żaden duch nie śmie wyjść z swego siedliska.
Noce są zdrowe, gwiazdy nieszkodliwe,
Złe śpi, ustają czarodziejskie wpływy,
tak święty jest ten czas i dobroczynny.

A więc to są: Święta Bożego Narodzenia. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i w dzień ten otrzymuje Horacy list, list że Hamlet wraca i Duch go nie może ostrzedz, — bo ustają czarodziejskie wpływy, tak święty jest ten czas i dobroczynny.
»Słyszałem i ja coś o tem i po części sam daję temu wiarę«.
I otóż teraz poczyna się tragedya Horacego, rozdzielonego od Hamleta, tragedya Horacego, zostawionego samemu sobie, Horacego: Hektora zamku i jedynego zamku i Danii obrońcy.
Miał-by więc Horacy usłuchać Hamleta?, usłuchać listu — szaleńca, — listu człowieka ukochanego, to prawda, — dziedzica tronu, to prawda, — ale listu człowieka, którego z oczu stracił, więc i jego czynów nie ma kontroli, jego słów nie słyszy, — a kto wie, czy na tego człowieka czynach przyszłość Danii budować może?
Zamku trzeba bronić, za wszelką cenę bronić!
Kto go ma bronić?
Horacy!
Horacy sam.