Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
W NAMIOCIE MENELAOSA.
(W otoczeniu ofiarników czuwa:)
MENELAOS

Uchylcie płócien, — niech patrzę na morze,
na drogę ku mojej ojczyźnie,
gdzie dom mej żony, gdzie ona mię czeka. —
Jakże mi smutno. — Toń jaka daleka.
Jak ciemno. — — Czy gwiazdy płoną?
Zda mi się zgasły dla mnie.
Czy jest mój śpiewak? — —
Widzicie tam, w oddali
tę postać? Idzie przez odmęty,
stęskniona idzie ku mnie.
Gwiazd wlecze orszak święty,
uśmiecha się ku mnie z fali. — —
Jestem dotknięty chorobą tęsknoty.
Dopokąd jeszcze świeci się dzień złoty,
to w blasku światła i w złocie promieni
tłumi się żałość i lice rumieni
i garnę się na wojnę.
Lecz, gdy noc zajdzie i orszaki zbrojne
rozejdą się po namiotach;
myśl moja w lotach,
za temi biegnie mroki tajemnemi
strwożona, —
snać dusza moja znaki niebieskiemi
tem się miarkuje
i tęskni ku czemu stworzona.
Czas kiedyś przyjdzie, gdy oręż odłożę