Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PENTEZILEA

Gdzieżem jest? — Patrzę. — Duch się mój obudził.
Tyżeś jest przy mnie kochanku,
tyś całowaniem mię poślubił,
do miasta pójdziem o poranku,
gdy słońce błyśnie, o świcie, —
Ktoś jest, coś mi powrócił życie — ?
Ktoś jest, co pieścisz mnie tak czule
ty, co całujesz mnie umarłą — ?
O patrz, te rany, patrz me bóle, —
ran moich tyle się otwarło.
O lepsza śmierć i zapomnienie.
Sen wieczny, — moc mię twoja budzi. —
Pocałuj, — — nie chcę żyć śród ludzi.
Daleko jeszcze te promienie
Słońca? — Noc jeszcze głucha. — —
Jutrzejszy dzień do wyzwolenie
nocy twojego ducha.
Dobranoc.....

ACHILLES

Czyjeż słowa słyszę — ?
Mowa to duszy, moc upiorna.
Dobranoc, niech cię niosą fale.
To ja sam za nią mówię,
a fala szemrze przekorna:
dobranoc. — Już cię woda niesie.
Dobranoc, — miłość moja płynie.

(oddaje Falom ciało Pentezilei)
FALE
(płyną unosząc umarłą)