Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

częło się z wieczora dnia dzisiejszego, zasnę a wy zbudzicie mnie dopiero wówczas, gdy wykonacie wszystko to, co wam przeznaczyłem do działania:
I opowiadanie moje zacznę od tego, co uczynić wypada wam, abyście nie sądzili, że tylko umyśliłem chwalić się przed wami i że to, co wy macie zdziałać już nigdy was nie uczyni mnie równymi.

(pije wino)

Weźmiecie powrozy grube i przygotujecie je tak, aby, zarzucone na szyję i ściągnięte, śmierć łatwą dały tym, których z miasta wywiodłem a którzy nad brzegiem morza odprawują obrzęd uroczysty.
Jest ich prawie tylu, co was. Więc pójdziecie wszyscy. I powoli, po jednemu się zbliżając, jakobyście niejako muszli a krabiów szukali, pochyleni podejdziecie ku nim i zwabiać ich będziecie pojedynczo ku sobie.
Jeden zaś niech patrzy zdala i bieg cały zdarzenia obejmie bystrze — i świstawką da znak, kiedy macie zarzucić powrozy. Księżyc ten będzie świecił jeszcze równie jasno, jak tej świeci chwili, — a cichość i milczenie zależy jedynie od waszego rozsądku.
Wtedy zabierzecie wszystką porzuconą przez nich odzież i stroje i przybory i wrócicie do mnie i staniecie nademną śpiącym.

(pije wino)

Dobranoc.

(układa się do snu)
(zasypia)