Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PROLOG.

Żywych jaszczurów napiętnowane mordy
Gęgają w rudą przestrzeń bezimiennej planety.
Pokarbowane w mękę nad-istnień,
Poząbkowane w niemowlęce fałdki,
Pofałdowane w starcze uzębienia,
Żywych morderców żałobne sztylety,
Obrzmiałych serc pożądaniem gnane,
Dobiegają do tamtej mety:
Do węzłowego punktu hyperbolicznej komety.
W starczych uzębień klawikordy
Pcham słowa zmiażdżone, rozkwaszone żarem.
Padło potwora, utłuczone na rozstaju,
Wyżera pępek sobie i małym ptaszkom świdruje otwory
w tęczowych skrzydełkach.
Znam to dobrze.
I tak dobrze jest.
Widma na przełęczach świata gest
Uśmierza mękę zidjociałych tłumów.
Młodziutkie wabią się wieszcze,
Wśród krzewów pachnących i cienistych tumów.
Ona, (kto?) woła za ścianą: jeszcze!!