Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mięci ojca, którego ona dotychczas tylko kochała i czciła.
Panna Strojomirska wybadywała Marka Kukułkę i starych ludzi ze wsi, dowiadywała się o różnych szczegółach życia swego stryja, słuchała anegdot o Marcysze, bajek o Kostuchu, mitów o Trytwie. Jeżeli ci ludzie nie wypowiedzieli jej wszystkiego, to jednak pozwolili się domyśleć wielu rzeczy.
Któż zresztą zdoła powiedzieć, w jaki to sposób się stało, iż w wyobrażeniach i uczuciach Tyni stryj rósł nieustannie, jako świetny bohater, a ojciec malał codziennie? Marcycha była niegdyś piękną dziewczyną, a chociaż uboga, pokochała owego bohatera: miłość uczyniła ją szaloną, odebrała jej rozum. I ona, Tynia, z pewnością pokochałaby także bohatera, gdyby takiego znała.
Zimą, czy latem, jest-li na świecie stworzenie żywe, od troski wolne? W puszczy i w pałacu słabi i silni, cnotliwi i występni — wszyscy cierpią.
Posłuchaj słowika w pałacowym parku Orłowej Woli! I on śpiewa chyba z bolesnego niepokoju, ze wzruszenia. Zaczął pieśń od cichej skargi, jęczy i kwili z tęsknoty, a hymn jego dochodzi do najwyższych wzruszeń. Patrz, jak on drży cały, jak szeroko roztwiera oczy i znów je mruży, jak silnie bije serce śpiewakowi wiosny, gdy szczytu pieśni dosięga! Czyżby on pieśń taką światu głosił, gdyby miał spokój w duszy?...
Czemu się skarży mała ptaszyna w parku? Czego tęskni i cierpi piękne dziewczę w bogatym pałacu?
Pewnego dnia przyniesiono listy z poczty; jeden list pochodził od adwokata Strojomirskich, który żądał spiesznego przysłania różnych dokumentów, pozostałych po nieboszczyku panu Kornelu; drugi list był z Paryża od pana Kazimierza Ręb... Ten ostatni wzięła najprzód do rąk panna Leontyna i poczęła czytać: