Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siąt innych wpełzło na profesora, drapiąc go po rękach, twarzy i szyi.
Effenberger cofa szybko rękę, a przy tym gwałtownym ruchu wywraca stolik, który spada z katedry z wielkim łoskotem. Z kałamarza wylał się atrament i czarną strugą płynie po dzienniku szkolnym.
Powstaje hałas piekielny. Chłopcy wybiegają z ławek na pomoc, przyczem potrącany przez nich olbrzymi kałamarz coraz obfitsze strugi wylewa ze swej bezdennej czeluści. Niemcowi spadły i potłukły się okulary. Krzyczy, klnie, wymachuje laską, tego i owego chwyta i targa mocno za ucho. Targani płaczą, towarzysze ich śmieją się, Sprężycki udaje zrozpaczonego i rozwodzi głośne lamenty. Stolik, o własnej sile podnieść się nie mogąc, wciąż leży na podłodze, zmieniając tylko pozycyę, gdyż go chłopcy, pod pozorem podnoszenia, w różnych kierunkach przewracają. Obok stolika znajduje się niebawem i fotel, niby wypadkiem z katedry zrzucony. Wszyscy chłopcy opuścili swe miejsca; na środku klasy przepychają się, przewracają, — tworzą zamęt nadzwyczajny. A ponad całą bezładną masą ludzi i rzeczy, z brzękiem rozgłośnym unosi się chmura chrabąszczów.
O lekcyi mowy nawet niema. Zresztą Effenberger, wyczerpawszy swój zapas wymysłów i pasyi, zrejterował, pozostawiając na miejscu walki potłuczone okulary.
Inspektor nie zjawia się, nie chcąc powagi