Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mów, durniu: jak będzie czas przeszły niedokonany od amo?
Ami... ame... ama... — bąka Smoliński, dziwnie w tych sprawach tępy.
Do najwyższej pasyi doprowadzony łacinnik zaczyna krzyczeć, podnosząc pięść zaciśniętą:
— Czas przeszły niedokonany... praeteritum imperfectum... we wszystkich czasownikach łacińskich... kończy się na bam!... bas!... bat!...
Przy wygłaszaniu końcówek: bam, bas, bat, pięść łacinnika, w równych odstępach czasu, spada na szerokie plecy Bonusia. Chłopiec ugina się pod każdem uderzeniem — oczy nabrzmiewają mu łzami.
— Panie prosorze! — odzywa się w tej chwili Sprężycki, uważając, że czas już położyć koniec tej egzekucyi. — Chrabąszcz łazi po panu prosorze!...
Nauczyciel przerażony chwyta się za kark, za łysinę, maca po plecach, szyi, głowie.
— Sprężycki, kochanku — prosi wreszcie — zdejmij-no ze mnie to paskudztwo.
Sprężycki wychodzi z ławki i, pod pozorem zdjęcia jednego chrabąszcza, przyczepia ich do nauczyciela dziesięć.
Niebawem odczuwa Izdebski obecność ich na sobie. Łaje głośno Sprężyckiego, przyzywa na pomoc prymusa, zrzuca frak mundurowy — na wszelki sposób stara się oswobodzić od skrzydlatych, drapiących owadów. O Smolińskim, jego ple-