Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podziela te upodobania jego najbliższy przyjaciel i powiernik: Dembowski. Ale ostatni jest powściągliwy w zachwytach — na rzeczy patrzy spokojniej, krytyczniej.
Pewnego dnia, wolnego od lekcyi, Dembowski przyszedł do Sprężyckiego z miną tajemniczą, trzymając coś pod rozpiętym na piersiach mundurkiem. Wywołał go na podwórze; potem zaproponował, żeby poszli do »pustelni«.
»Pustelnią« nazywali chłopcy »odkryty« przez siebie cichy, odludny placyk nad Narwią, pomiędzy śpichrzami, gdzie można było spokojnie czytać, rozmawiać, grać w piłkę, ryby na wędkę łowić...
Rosło na tym placyku wierzb kilka oraz kilka zdziczałych drzew wiśniowych, rodzących owoc, nawet dla uczniowskiego podniebienia zbyt kwaśny. Tu i owdzie widniały ślady zagonów, szczątki rozebranego ogrodzenia, niedobitki krzewów bzowych, jaśminowych, wreszcie jedna, prawie całkowicie pozbawiona liści, czeremcha.
Placyk był niegdyś widocznie ogrodem. Tradycya tego przechowała się między ptakami, które na wiosnę gęsto tu zalatywały. Nierzadkim gościem bywała wilga, pogwizdująca co kilka chwil to tu, to tam, jakby drażniąc się z chłopcami. Odwiedzały też ustroń nadrzeczną kraski, których seledynowo-złociste upierzenie, powabnie mieniące się w słońcu, olśniewało wzrok, nadając zakątkowi znamię egzotyczne. Chłopcom wydawało się nie-