Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pytało kilku śmielszych, nie mogąc zapanować nad ciekawością i niepokojem.
— Nieszczęście!
— Co takiego?
— A cóż! Nie chciał się gałgan uczyć, od gramatyki uciekał, do pisania słówek lenił się, do geografii nie można go było kijem nagnać — więc jego biedny, stary ojciec, rady żadnej dać sobie nie mogąc, wziął i...
— I co? i co?... Niech pan prosor powie! Mój panie prosorze!
Profesor wygarnął szczyptę proszku z maleńkiej, szyldkretowej tabakiereczki, zażył — palce o rudą perukę wytarł...
— I... ożenił go! — poważnie dokończył.
Chłopcy otworzyli szeroko oczy i usta, nie wiedząc, co o tem sądzić. Byli zdziwieni i jakby przelękli. Wyobrażali sobie swego kolegę pod rękę z dojrzałą, poważną osobą płci żeńskiej, taką jak ich matki i babcie, i uczuwali żal nad jego losem. — Biedny chłopiec! — myśleli. — Nie wolno mu pewnie teraz ani w piłkę pograć, ani kozła wywinąć, ani wykrzywić się pociesznie, ani zapiać po koguciemu... »Poważna osoba płci żeńskiej«, którą on musi »żona« nazywać, na krok go nie odstępuje, za wszelkie wybryki karci...
Profesor Luceński dostrzegł i zapamiętał wywołane przez siebie wrażenie. Postanowił też posługiwać się niem w celach pedagogicznych.
»Knoty« mieli dziwnie twarde języki, nie po-