Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie zrobi, będę uważał to za bunt. Za bunt i za tchórzostwo! Gdzie jest odwaga, której powinniśmy składać ciągłe dowody? Zakuję pana w kajdany, rozstrzelam, jak psa!
Bluznął potokiem przekleństw, wymyślał, miotał się tu i tam. Potrząsał pięściami, szarpał się, jak w ataku wścieklizny, a porucznik stał nieruchomo i patrzył, blady i milczący. Cała załoga zebrała się na dziobie okrętu; na twarzach wszystkich malowało się zdumienie.
Nagle, gdy kapitan zamilkł na chwilę, porucznik, jakby zdobywszy się na bohaterskie postanowienie, zasalutował, wyciągnął się i stanął na pokładzie „cuberty“.
— Ach! — zawołał Gerilleau i usta jego zamknęły mu się nagle, jak potrzask.
Holroyd ujrzał mrówki, uciekające przed butami da Cunha. Portugalczyk podszedł wolno do leżącego człowieka, zawahał się, pochwycił go za kurtkę i odwrócił. Czarny potok mrówek wypełznął z ubrania; da Cunha odskoczył wtył gwałtownie i począł tupać i deptać owady.
Holroyd pochwycił lornetkę. Dojrzał mrówki, rozproszone dookoła stóp intruza, zachowujące się w sposób zupełnie inny, niż to widział zazwyczaj. Ich ruchy nie miały nic ze ślepego miotania się zwykłych mrówek; patrzyły na porucznika, jak zorganizowana grupa ludzi mogłaby patrzeć na atakującego ich potwora.
— Dlaczego umarł?! — krzyknął kapitan.
Portugalczyk wyjaśnił, iż ciało jest nazbyt przeżarte, aby można było cokolwiek stwierdzić.
— Co się dzieje na dziobie? — zapytał Gerilleau.
Porucznik postąpił parę kroków i począł odpowiadać po portugalsku. Nagle zatrzymał się i strząchnął coś gwałtownie z nogi. Wykonał kilka szcze-