Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nimi. Ojciec zauważył ze zdziwieniem wnętrzną zmianę w rysach syna.
Wieczór, przy herbacie, uczynił Albrecht gest rycerski i rzekł:
— Muszę ci powinszować niezwykłego nabytku. Cały wieniec legend owiewa ten klejnot. Sprawa narobiła rozgłosu, wszyscy się dziwią i to słusznie, nie jesteś bowiem chyba angielskim książęciom, ni też hinduskim następcą tronu. Czy djament len jest istotnie tak godnym pożądania?
— Niezrównany to okaz! — zaręczył Krystjan i nagle przyszły mu na myśl słowa Vossa: — Trzeba od czasu do czasu rozgrzeszyć oczy.
Albrecht Wahnschaffe skinął głową.
— To dobrze, — powiedział — rozumiem tego rodzaju pasje, chociaż, jako kupiec pochwalać nie mogę unieruchomienia tak znacznego kapitału. To ekscentryczność, a nam, ludziom sianu średniego nie wolno być ekscentrycznymi, bez zachwiania porządku świata. Chcę ci poddać do rozwagi rzecz pewną. Wszystkie twe przywileje, a są niemałe, sądzę, wszystkie ułatwienia życia, możność zaspokajania zachcianek, czy namiętności, oraz szczytowe stanowisko społeczne, jakie zajmujesz, wszystko to jest owocem pracy... nie potrzebuję, chyba dodawać... owocem pracy ojca twego.
Leżąca w kącie pokoju suka Freja wsiała, podeszła do Krystjana i położyła mu przymilnie łeb na kolanie. Pod wrażeniem lekkiej zazdrości, dał jej Albrecht klapsa w bok, potem zaś ciągnął dalej:
— Taka miara pracy oznacza naturalnie wyrzeczenie się wszystkiego innego. Jest się pługiem, który kraje ziemię, a nie rdzewieje. Jest się drzewem, które daje płomień i zostaje strawione. Małżeństwo, rodzina, przy-