Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kładzie „Dom Pedra“, patrząc z uczuciem szczęścia na niknący w dali ląd.

26.

Woźnica wrzasnął gromko, ale było już zapóźno. Kulejący chłopiec zderzył się na zakręcie ulicy z wielkim wozem, pełnym żelaznych szyn i padł na ziemię. Otoczył go zaraz tłum, przez który torował sobie drogę policjant w hełmie.
W tej chwili nadszedł właśnie Krystjan i zobaczył leżącego. Podszedł, a kilka kobiet zrobiło mu chętnie miejsce. Pochylony nad nim spostrzegł, że był tylko oszołomiony i już otwiera oczy. Nie odniósł nawet skaleczenia. Spozierając nieśmiało wokół spytał o pieniądze, jakie przed upadkiem miał w ręce, kilkanaście zaledwo monet niklowych. Wpadły w błoto.
Krystjan pomógł mu wstać i czystą chustką otarł twarz zawalaną. Ale chłopcu szło daleko więcej o odzyskanie pieniędzy, a nie mógł schylić się, ni stać porządnie.
— Bądź cierpliwy! — rzekł mu — wóz zaraz odjedzie!
Jednocześnie skinął na woźnicę, wiodącego namiętny djalog z policjantem, by jechał Tensam gest powtórzył opiekun bezpieczeństwa publicznego, widząc, że nic się nie stało. Ale zapisał nazwisko woźnicy i chłopca. Był to Michał Hofmann, brał Rut.
Krystjan pochylił się teraz i jął wybierać z błota monety, a widzów ogarnęło zdumienie na widok dobrze ubranego mężczyzny, który klęcząc na jezdni ulicy szuka w błocie drobnych monet. Niektórzy znali go, ten i ów mówił:
— On mieszka u starego Giseviusa na parterze.