Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mała nad powodem. Czyż była to podnieta wywołana przeistoczeniami?
Ciało jego giętkie, jak szlifowana stal i eleganckie nadawało pozory efeba człowiekowi czterdziestoletniemu. Głos miał także jak dźwięk stali, tryskał iskrami, pod jego stopa deski sceny tętniły. Nie było tu miejsca na lenistwo, płaksiwość, czy pełzanie. Wszystko stało się napięciem, ruchem, werwą, rytmem, taktem szturmowym. Znikło obciążenie, wnętrzne, została fanfara. Przyznawała słuszność mężowi, kiedy mówił:
— Człowiek ten mieści w sobie więcej treści współczesnego życia, niż wszystkie dzienniki, artykuły wstępne, broszury i grube tomiska przez lat dwadzieścia wyszłe z pod prasy. Ukoronował słowo na władcę.
Judyta czekała niecierpliwie na sposobność poznania go osobiście. Crammon objął pośrednictwo i przyprowadził Lorma. Zaskoczyła ją brzydota Jego. Ale przeoczyła z rozmysłem krótki nos perkaty i niskie czoło. i Czar nie prysnął. Chciała nie widzieć tego i nie widziała istotnie. Było to jedno jeszcze przeistoczenie, a wierzyła, że ich bezlik posiada.
Okazało się, że jest smakoszem, a nawet trochę żarłokiem, jak bywa u dorobkiewiczów. Rozkosze stołu budziły w nim hałaśliwą radość, a siedząc przy ostrygach i szampanie sądził życzliwie wrogów swoich.
Kapryśny wielce, nużył towarzyszy. Cień nikły zmieniał jego nastrój w zupełności. Nikt mu nie oponował, przeto wytworzyła się wokoło niego próżnia, przypominająca osamotnienie. Sam je za samotność uznał i lubował się tem z goryczą.
Wygłaszał jeno monologi. Słuchał samego siebie tylko. Ale było to niewinne, jak u człowieka dzikiego. Gdy mówił kto inny, zapadał się, oczy traciły blask,