Strona:PL Walt Whitman.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niego ręce, jakby do bóstwa, błogosławiono go, chwytano za ręce, błagano, aby choć sekundę zatrzymał się. Jeden z lekarzy opisuje wrażenie z wizyty w szpitalu, którą odbył w towarzystwie Whitmana: „Nigdy nie zapomnę tej nocy, kiedy z Whitmanem obchodziłem szpital. Kiedy wszedł do sali wszyscy chorzy uśmiechali się do niego, jakby padł na nich promień słońca". Inny z lekarzy pisze: „nie pamiętam, co on do mnie mówił; poprostu oszołomił mię. Uwierzyłem, że to jakieś bóstwo, albo też nadczłowiek. Ta godzina rozmowy z poetą była zwrotnym punktem całego mojego życia“.
Wszystko to sprawiała głęboka, szczera, bez zastrzeżeń miłość do ludzi cierpiących. Wszyscy wokoło to wyczuwali. Punktem wyjścia dla Whitmana było niepomierne dla nas może niedostępne jeszcze, umiłowanie drugich, wżycie się kompletne w uczucia, duszę towarzysza — człowieka. Przyjacielem jego, do którego całą duszą się przywiązał, był woźnica z New-Jorku, prostak bez żadnego wykształcenia. Poeta spędzał z nim długie godziny; jeździł z nim z jednego końca miasta na drugi pisywał do niego najczulsze listy, które dla zdeprawowanych krytyków posłużyły za powód do cynicznych uwag. Plotkar-