Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —

Przyszłość? zapytał Antonio, a któż ją odgadnie, kto ją przeczuje? Napróżno jak gladjotory staczamy walkę z tym potworem nieujętym. Pokolenie za pokoleniem, zastęp za zastępem, świetne młodością, błyszczące wiarą, konają zdeptane stopą jego niewidzialną, teraźniejszość wymyka się z rąk naszych omdlałych, a któż z nas dość silny by z jutrem pójść w zapasy? zwyciężyć je, owładnąć i jak na piedestalu oprzeć się na nim z podniesionem czołem.
— Więc po co walczyć? — pochwycił Wacław — jeśli gdzieś w dali nie promieni wieniec zwycięztwa, jeśli nie wierzysz sam w siebie, jeśli nadzieja nie podnosi ci piersi, na co zwątpiały zostajesz w szrankach? Jam podbił wczoraj, wywalczyłem dzisiaj, jak ty bezsilnych nie opuszczam ramion i jutro do walki wyzywam. Choćbym miał przenieść skały Tytanów, jak oni legnąć pod dziełem własnem, czuję siłę co mnie porywa wiecznie, wiecznie, do jutra.
— Ty? — rzekł Marcello — ty marzysz o jutrze,