Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 57 —

niecznie, i nie wierzy, by ono nie stawiło się z takim samym uśmiechnionym rankiem, który jéj teraz świat cały w migotliwy, zaklęty pałać wszechwładnéj wieszczki „młodości” zamienił.
— Jesteś szczery Kamillo.
— Niech to zostanie cnotą tych, którzy inną pochlubić się nie mogą. Sylwia patrzyła na mnie jak na szaleńca, ja na nią nawzajem jak na dziecko, oboje może jesteśmy w błędzie, niech nam to mędrszy od nas obojga rozstrzygnie, ale wprzód niech odpowie na nieskończone pytania bytu, jakie pokolenie za pokoleniem rzucają skargą ku Niebu. Niech mi wreszcie, jedną najprostszą kwestyę rozwiąże, czy lepiéj stać na miejscu kamieniem, czy kręcić się w ciasnym od wieków zakreślonem kółku z którego wyjść niepodobna.
— Tyś zdaje mi się rozwiązał tę kwestyę.
— Dla siebie samego tylko. Nie narzucam ci mojéj praktycznéj filozofii, życie przyjmuje jakie