Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 175 —

spojrzała na niego, oczy jej krwią zachodziły i tkwiły w nim sztywne, nieruchome, niby jakąś siłą niewidzialną przykute, — jakby mu zazdrościła miłości jego, i wzrokiem swoim zniszczyć chciała. Wacław, jak zwykle ludzie jedną myślą zajęci, niespostrzegał zmiany na jéj twarzy i z samolubstwem artysty, z okrucieństwem dziecka, rozdzierał i szarpał jéj serce. Nie domyślał się łez połykanych w cichości, i walk strasznych co tę dumną kobietę do nóg jego schyliły, co ją zmusiły przyjmować za najczystsze ofiary okruchy jego miłości. Nie pojmował; że pod pozornym chłodem wrzał ogień niewygasły — że pioruny i gromy zdawały się wisieć jak chmura nad jéj bladem czołem, nieugiętém w boleści, zawsze dumném, choć go zbruździła troska niedostrzeżoną zmarszczką. Życie jéj upływało na pozór jednostajnie, a świat zewnętrzny przesuwał się przed nią jak senny obraz, zapomniany, skoro przeminie; — i rzucał jéj zdala; swą litość, lub zazdrość co rozbijały się o jej stopy, nie bu-