Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 164 —

ma litości. Śmiech twój, łzy ciężkie, jak łzy Sylwii, lub przestrach, dodał wskazując na Rozaritę. Masz słuszność, zasłużyłem na to wszystko, ale i na litość — a daléj na co zasłużę? może na sławę? Czyż dla niéj zrzekłem się szczęścia. Nie, przynajmniéj rękę na sercu położyć mogę i przysiądz żem jéj nie pożądał nigdy — nawet w snach dziecinnych, młodzieńczych marzeniach.
— Choć całe życie twoje, dla mnie trochę na śmieszną zagadkę zakrawa, w tém jedném jednak przyznaję ci słuszność. Niech przepadnie sława, wawrzyny! oto co powtarzam sobie patrząc na świeże lice Rozarity — jeśli mi one na myśl kiedy przychodzą. Niech żyje swoboda, miłość, szczęście! Wierzaj mi i ciebie znudzi kiedyś ta wędrówka po chmurnych krainach myśli — goniąc za tym nieujętym stubarwnym motylem fantazyi. I ty po orlim locie nie mając gdzie spocząć, zlecisz na ziemię, tylko zbolały, złamany, bezsilny do życia, bo je pojmiesz za późno.
— A ty, gdy wśród uciech i szału, doczekasz