Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cierpianej krzywdzie, że to zwróciło w końcu uwagę jego.
— Pomszczonym będziesz aż nadto — wyrzekł zwolna — ludzie tacy jak hrabia Horecki i syn jego, razem z majątkiem tracą wszystko co stanowiło ich wartość i szczęście. Ale cóż oni tobie zawinili?
— Co? — zawołał Ciarkowski, jakby zdziwiony że świat cały nie wie o postępku Wilhelma, że Kiljan niczego się nie domyślał. — Co? syn jego zabił moją córkę! Dziewczyna rozkochała się w nim jak szalona; płakała i płakała bez ustanku, a o wyjeździe ani słyszeć nie chciała. Cóż było z nią robić! uparła się przy swojem, szlochała, więdła, aż nakoniec umarła.
Kiljan nie miał czasu zastanawiać się nad tajemniczą sprawiedliwością, która tak dotykalnie karała Ciarkowskiego ręką wspólników zbrodni. Chwila każda była mu drogą. Pomiędzy nim a stryjem walka rozpocząć się miała; bo jakkolwiek miał wszystkie dowody w ręku, czuł że będzie miał do czynienia ze zrozpaczonym przeciwnikiem, który bez przebierania w środkach, bronić będzie miljonów swoich jak życia własnego.


∗             ∗

Tymczasem w pałacu Horeckich panował spokój i bezpieczeństwo; z chorobą Amelji przeminęła pa-