Strona:PL Waleria Marrené-Walka 270.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pójdziesz pani za hrabiego Leona? powtórzył z uśmiechem niedowierzania: i kiedyż jeśli można zapytać?
Oktawia wzruszyła ramionami:
— Nie jestem w obowiązku odpowiadać panu, wyrzekła głosem, który drżał jej na ustach pomimo lekkiego tonu jaki umyślnie przybrała; przecież ponieważ bawimy się w szczerość zbyteczną, powiem, że uczynię to jak najśpieszniej.
— Chcesz pani zapewne powiedzieć, iż zamierzasz to uczynić.
— Uczynię.
— Pozwalam sobie o tem wątpić.
— Czy nie raczysz mnie pan objaśnić dla czego? spytała z najgłębszem lekceważeniem panna Salicka.
Placyd uśmiechnął się tryumfalnie, nachylił się ku niej i szepnął dobitnym głosem:
— Bo hrabia Leon nie zechce ożenić się z panią.
Oktawia wybuchnęła suchym, przymuszonym śmiechem.
— Czy on także, wyrzekła, pogardzi majątkiem i zwróci się do jakiej rozpocz5tej sielanki?
Ale Ziemba wstrząsnął głową.
— Takich ludzi jak mój brat, wyrzekł z mimowolną powagą, spotyka się bardzo rzadko; gdybym był przesądny, gotówbym wierzyć w moją gwiazdę, skoro on, jedyny którego mogłem się lękać, sam dobrowolnie ustąpił mi z drogi. Uczucia rzadko na seryo powodują ludźmi i to dobrze bo są to rzeczy trudne do obrachowania.
— Więc z jakiegoż powodu porzuci mnie hrabia Leon pytała Oktawia wcale nie ciekawa filozoficznych poglądów.
— Z kilku powodów, a najważniejszy jest ten, że hrabia Leon nie potrzebuje łakomić się na pani majątek, bo sam znalazł ogromne skarby.
Oktawia załamała ręce, zapominając o wszystkiem.