Strona:PL Waleria Marrené-Walka 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brata, tutaj zatrzymać sią musiał; gryząc wargi ze wściekłości i bólu, łamiąc ręce, stał ukryty w sieni rachując minuty, które zdawały mu się wiekami. W piersi jego gorzał wulkan, a nienawiść do brata była tak niepohamowana, że nigdy Kaim tak gorąco nie pragnął śmierci Abla jak on w tej chwili zguby Lucyana.
Oktawia weszła do mieszkania, nie domyślając się wcale, że ktoś tam szalał z zazdrości. Umyślnie czy przypadkiem wybrała godzinę, w której nie było Lucyana; zastała tylko matkę jego.
Stara kobieta była sama i według zwyczaju krzątała się około skromnego gospodarstwa. Na widok wchodzącej młodej i pięknej nieznajomej zatrzymała się zdziwiona.
Widok ubogiej kuchenki przykro uderzył wytworne zmysły Oktawii. Wzrosła ona wśród pojęć, które nie oddzielają szlachetnych uczuć od pewnej zewnętrznej estetycznej formy, i nie była w stanie zrozumieć hardej piękności ubóztwa, które po tyle razy staje w obronie moralnej niepodległości człowieka, i w zamian za zewnętrzną daję mu wewnętrzną harmonię. To wszystko leżało po za granicami jej pojęć; więc zamiast szacunku, uczuła litość nad nędzą, w której Lucyan zostawał. Jednak w obec spokojnej powierzchowności starej kobiety, w której matkę jego poznała, ukryła starannie to wrażenie, odzyskując od razu zwykłą swobodę i pewność siebie.
— Jestem, wyrzekła, Oktawia Salicka; przychodzę w imieniu Jadwigi dowiedzieć się o zdrowie osób, które jej są tak drogie.
Matka Lucyana spojrzała na dumną pannę, której rysy i postać sprzeczały się z uprzejmemi słowami.
— Jesteś pani zbyt dobrą, odparła łagodnie że sama trudziłaś się do nas. Zechciej spocząć.
I przysunęła jej krzesło, niezmieszana wcale jej obecnością, ani zajęciem, nad którem ją zastała, ani ubóztwem.