Strona:PL Waleria Marrené-Walka 232.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trafił bez wiedzy jego, nie wzbudziwszy żadnych podejrzeń rzucić okiem na dokumenta skrywane starannie.
Były to rzeczy tak ważne, iż Ziemba zastanowił się co miał czynić. Rozumiał on doskonale doraźne korzyści, jakie mu to odkrycie przynieść miało: wszakże nikt w obejściu jego nie byłby odgadł, że tak wielka zmiana zaszła w jego położeniu. Nie podniósł oczu, głowy o jedną linię wyżej, ale spokojnie wyczekiwał stosownej chwili zużytkowania odkrycia, które tem bardziej w porę przychodziło że do kupna Rawina brakowało mu znacznej summy.
Jednego więc pięknego poranku, bez pośpiechu, któryby go mógł zdradzić, Placyd korzystając z tego, że przejeżdżał przez wioskę hrabiego, wstąpił do właściciela.
Rezydencya hrabiego Leona graniczyła z Rubinowem. Stary pałac, którego część okien pozabijano deskami, a reszta bez szyb i ram raziła wzrok dziurami czarnemi, wznosił się okazale jeszcze wśród rozległych oficyn, stajen i rozmaitych budynków; ale zawalone dachy i odrapane mury czyniły z nich przykry widok pustki. Wszystko tu było za wielkie, za wspaniałe, nie przystosowane do dzisiejszych potrzeb i majątku właściciela: upadało w ruinę.
Wśród ogólnego zniszczenia tylko stare drzewa czterorzędnych alei prowadzących do rozwalonej bramy i szpalery ogrodu nie potrzebujące ochronnej ręki ludzkiej rozrosły się bujnie i szumiały w koło starych murów, wtórując puszczykom i nietoperzom, które tu miały nienaruszone siedlisko. Na dziurawym dachu, który z imienia tylko służył za obronę murom pałacu, sterczały chorągiewki tak zardzewiałe, że już od dawna przestały się poruszać za powiewem wiatru, a w załamkach kominów, z których nigdy dym nie wychodził, w ozdobach architektonicznych porosło bujne zielsko, dodając jeszcze wyrazu opuszczenia i upadku jakim tu tchnęło wszystko. Olbrzymie chwasty zarastały dziedziniec, trawniki ogrodu i od wieków nie gracowane alee. Przez chwiejące się połamane wschody w chodzi