Strona:PL Waleria Marrené-Walka 212.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wrażenie uczynione temi słowami, nie przeszło niepostrzeżone; gospodarz domu zauważył je doskonale i mówił znowu po chwili:
— Jednakowoż ten przedmiot zajmuję mnie bardzo, ja sam studyowałem go szczegółowo.
— Pan! zawołał uradowany, i jakże pan znajdujesz? cóż pan sądzisz?
— Te pytania ściągały się widocznie do naukowej wagi, a nie do materyalnych korzyści; pod tym względem Fulgenty był niepoprawnym, żadna powszednia troska nie była w stanie zagłuszyć w nim czystej żądzy wiedzy, która paliła się w jego piersi.
Pan Górowicz zarumienił się lekko, tak lekko, że trudno było dostrzedz na jego czole fali krwi, która po niem przeszła; brwi jego ściągnęły się zwykłym lekceważącym wyrazem, nadęte wargi zwisnęły bardziej jeszcze; przecież słowa, które wyszły z ust jego, były w sprzeczności z tym wyrazem: widać ten pogardliwy uśmiech ściągała osobistość Fulgentego, nie zaś jego praca.
— Pan doszedłeś, wyrzekł doktoralnym tonem, do tych samych co ja rezultatów.
— Nie prawdaż, mówił biedny uczony zapalając się coraz bardziej: że to nieprzebrana kopalnia, z której zaledwie udało mi się odchylić zasłonę? że korzyści tych doświadczeń zastosowanych praktycznie mogą być ogromne?
Ten wyraz korzyści nie podobał się widocznie panu Ksaweremu.
— Hm! wyrzekł oględnie: od teoryi do praktyki jest zawsze daleko.
Z kolei znowu te wyrazy wzbudziły przykre zdziwienie w Fulgentym. W ustach jednego ze świeczników nauki: w ustach człowieka, którego powaga w całym kraju uważana była za nietykalną i jako taka wydawała wyroki, one niepowinny były mieć miejsca; profani mogli o tem wątpić;