Strona:PL Waleria Marrené-Walka 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wesoła śliczna Kazia pobladła i zmizerniała; snadź ten marzony pobyt w Warszawie nie spełnił nadziei, snadź spotkała się tu niespodzianie z pierwszym w życiu smutkiem lub niepowodzeniem, bo oczy jej miały jakiś dojmujący wyraz cichego bolu. A przecież apartament był świetny, śliczny ekwipaż czekał na jej rozkazy, sewrska miseczka pełna kart wizytowych stała na stole, świadcząc o licznych stosunkach, przy niej leżały bilety na jakiś modny koncert i kilka zaprosin na wieczory, — czegoż więc dziewczynie braknąć mogło?
W tej chwili służąca uchyliła drzwi od pokoju Kazi.
— Proszę pani, wyrzekła, przyniesiono suknię z magazynu.
Na tę wiadomość zwykle przyjmowaną tak skwapliwie, Kazia nie podniosła się z miejsca, nie poskoczyła obejrzeć sukni ale niedbale odwróciła piękną główkę i rzekła żałosnym głosikiem widocznie świeżo nabytym w Warszawie.
— To dobrze.
I machinalnie uderzyła palcami jakoś niemiłosiernie w fałszywy akord.
Służąca czekała chwilkę.
— Ale proszę pani, wyrzekła znowu, trzeba suknię przymierzyć.
— Prawda, odparła Kazia, i powstała. Ach! jak mnie to nudzi! wyrzekła.
I mówiąc to, miała łzy w oczach, co kazałoby się domyślać, że coś więcej niż znudzenie ciążyło jej na sercu. W stroju Kazi także było jakieś zaniedbanie, świadczące, że pomimo światowego życia nie przywiązywała do niego zwykłej wagi. W jej pokoju leżała świeżo przyniesiona świetna balowa tualeta; ona jednak nie przypatrywała jej się wcale, nie uczyniła najmniejszej uwagi, przymierzyła ją tylko w ten sposób, jakby spełniała jakiś przykry obowiązek, sama nie kazała nic poprawić, zdając się zupełnie na gust i sumienność modniarki. W tej sukni jednak by-