Strona:PL Waleria Marrené-Walka 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bierając odpowiedzi i zwracając się do niego: czego się mama tak martwi?
Ale on także nie był w stanie zwrócić uwagi na ten dziecinny niepokój; dziwne uczucia miotały tem szlachetnem sercem, miał ochotę uklęknąć przed Maryą, wziąść w swoje jej dłonie, oderwać jej wzrok i myśl od przeszłości, a zwrócić ją w inną stronę, chciał otworzyć przed nią jakieś kraje marzenia, wskazać jej, że szczęście było jeszcze możliwem dla niej, a nie wiedział jak to uczynić. Ona wydawała mu się tak piękną, tak dobrą, tak wyższą nad niego, nad świat cały, że nie znajdował słów stosownych; w sercu jego i myśli były przeczucia tylko, stał więc zapatrzony w nią, nie czując jak patrząc na jej boleść oczy jego mroczyły się mgłą łez, pierś wzbierała westchnieniem, gdy nagle uczuł dwie małe rączki wyciągające się do niego. Gabrysia widząc, że on na nią nie zważa, wyszła ze swego kącika przestraszona tem, co się działo koło niej, chciała objąć go i przytulić się do jego piersi, jak to czyniła w każdem swoim zmartwieniu. Fulgenty podniósł ją w górę, dziewczynka objęła czoło jego palące i chłodziła go drobnemi ustami.
— Powiedz, szepnęła, czy na prawdę ten dom już do nas nie należy?
Pytania jej nie sięgały dalej, mówiła cicho, a jednak w pokoju panowała taka cisza, że słyszeli ją wszyscy.
Gabrysia wstrzymała łkanie; może nie rozumiała całej ważności wypadku, jednak wiedziała, że tutaj przyjdą inni ludzie i zajmą ich miejsce. Pamiętała nieraz biedne dzieci chodzące po żebraninie proszące o chleb i schronienie; pytała się, czemu one nie idą do domu? i tlomaczono jej, że domu nie mają. To tłómaczenie przystało do pamięci Gabrysi i napełniało ją teraz niewypowiedzianą trwogą.
Marya usłyszała jej pytanie, wyrwało ją ono z przepaści gorzkich myśli. Teraz zwróciła się do Fulgentego z jakąś gorączkową energią.