Strona:PL Waleria Marrené-Walka 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kiedy ktoś kupił Zaciszną, to ona już nie jest naszą.
Na te proste objaśnienie, dwie małe płakać zaczęły. Starszy chłopczyk uczuł się w obowiązku uspokoić je po swojemu.
— Wielka rzecz! zawołał po chwili namysłu: nie martwcie się, mama Zaciszną odkupi; nie prawdaż mamo? dodał ciągnąc ją za suknie, ty odkupisz Zaciszną?
Kobieta spojrzała na niego z rodzajem osłupienia, te słowa dziecinne drażniły jej boleść, ukryła twarz w dłonie i płakała.
Łzy były dla niej jedynym owocem nieszczęścia; bezbronna i słaba musiała płakać tylko. Nie pytała Fulgentego o nic więcej, nie obchodziła jej ostatnia cena majątku ani imię nowonabywcy, wiedziała jedno tylko, że traci to miejsce ukochane, że na całym szerokim świecie nie miała już punktu oparcia, bo zdawało jej się, że po za tym dworem obrosłym drzewami, których szum kołysał ją do snu od dzieciństwa, że po za tą wioską gdzie życie jej ubiegło, ona nie znajdzie już miejsca dla siebie, że świat cały będzie dla niej pustynią.
Są tajemnicze węzły pomiędzy ludźmi a martwemi przedmiotami są istoty co przyrastają sercem do ścian, wśród których wzrosły, do miejsc, gdzie żyły; cierpienia, smutki i radości minione tworzą łańcuch uczuć, które zrywa się tylko z bolem i męką. W tej chwili Marya czuła to jedno, że ona musi porzucać to miejsce i nie powrócić tu już nigdy więcej.
Fulgenty spoglądał na jej żal z załamanemi rękoma, i budził się w nim gniew na bezsilność własną. Kobieta, która oddała mu się w opiekę, nie powinna była płakać, on wyrzucał sobie jej łzy i cierpienia, jak gdyby pochodziły z jego winy.
— Panie Fulgenty, zawołał znowu chłopczyk, nie od-