Strona:PL Waleria Marrené-Walka 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oktawia wyprostowała się trochę dumnie; widocznie myśl, by ojciec lub ktokolwiek inny narzucał jej swoją wolę, wydała jej się śmieszną.
— Wiem o tem dobrze, odparła; ale powiedz mi dla czego utworzyłeś ten projekt?
— Więc będę z tobą mówił zupełnie otwarcie, bo widzę że zasługujesz na to.
Spojrzał na córkę, spodziewając się dostrzedz na jej twarzy wyraz zadowolenia; ale ona pozostała obojętną, widać uważała, że to uznanie ojca należało jej się z prawa.
— Hrabia Leon, ciągnął dalej, oprócz znakomitego imienia, posiada ostatnie szczątki rodowego majątku ze starym pałacem stawianym jeszcze przez jego pradziadów.
— Tak, są to ruiny prawie, zauważyła Oktawia.
— W tych ruinach znajdują się ukryte skarby.
— Już ojciec hrabiego przyciśnięty potrzebą szukał ich podobno daremnie, wyrzekła znowu dziewczyna, która snadź doskonale była poinformowana o wszystkich szczegółach tyczących się zamierzonego konkurenta.
— Szukał ich daremnie, pochwycił pan Heliodor pociągnięty nieznacznie do coraz dalszego zwierzania się postawą córki, gdyż nie wiedział gdzie szukać.
— A ty mój ojcze? zawołała Oktawia, wytrącona temi niespodziewanemi słowy ze zwykłego spokoju.
— A ja, odparł pan Salicki zniżając mimowolnie głos, ja mam w ręku familijne papiery wskazujące właściwe miejsce ukrytych skarbów.
Nastała chwila milczenia: oboje zdawali się rozważać coś pilnie; wreszcie Oktawia podniosła głowę.
— Jaka może być wartość skarbu? spytała wreszcie olśniona widać tem magicznem słowem.
Nadzwyczajna praktyczność kwestyi uderzyła pana Heliodora; który nie stawił jej sobie nigdy.