Strona:PL Waleria Marrené-Walka 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

runów, by potępić występną kobietę popełniającą tak straszne skandale na świeżej mogile męża. Domysły jego nawet głośno wypowiedziane szły dalej, sięgały dalszej przeszłości. Kto wie, czy to właśnie nie było powodem owego samobójstwa? Przypuszczenie to podobało się niezmiernie panu Heliodorowi; może ono uspokajało w pewny sposób jego sumienie, na którem bądź jak bądź śmierć Edwarda Chylińskiego czyniła przykre wrażenie.
Z tych wszystkich więc powodów nie cierpiał on kobiety, która dzisiaj przyszła odwołać się do litości jego. Ale jak wiemy, właściciel Rubinowa był człowiekiem nadto praktycznym i racyonalnym, by w interesach powodował się jakiembądź uczuciem; dla tego też wszedłszy do pokoju, gdzie czekała Marya, złożył jej ukłon z całą lodowatą grzecznością, na jaką tylko pan domu i położenia potrafił się zdobyć.
— Pani Chylińska, wszak prawda? spytał przysuwając jej ceremonialnie krzesło.
Bo młoda kobieta stała w miejscu zmrożona przyjęciem, któremu nic przecież zarzucić nie było można.
— Tak panie, odparła patrząc w nieruchomą twarz tego człowieka.
On znowu skłonił się lekko.
— Jestem Heliodor Salicki, czem pani służyć mogę?
Marya tymczasem nabrała odwagi, a raczej czuła że przemówić musi.
— Panie, wyrzekła drżącym głosem, podnosząc na niego oczy, po śmierci męża mego zmuszona zostałam rozpoznać sama stan pozostałego majątku.
Zdawało jej się, że ten wstęp wystarczy, by pan Heliodor zrozumiał o co chodzi; ale on skinął głową z uśmiechem wcale niezachęcającym i zdawał się wyraźnie czekać tego co mu dalej powie.
Marya westchnęła cicho.