Strona:PL Waleria Marrené-Walka 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że w tej właśnie chwili nie miał ochoty o nich pamiętać, może nie wiedział, czy wieść o nich doszła do Oktawii.
— Tak pani, odparł więc oględnie.
Ale Oktawia nie uznała za stosowne objaśnić go o tem co wiedziała lub sądziła.
— Warszawa, mówiła dalej, ma być ożywiona tej zimy, Kazia zabawi się trochę.
Tym słowom nie można było nic zarzucić, a jednak wymówione były w taki sposób, iż wykazywały całą różnicę, jaka w pojęciu dumnej dziewczyny leżała pomiędzy nią a towarzyszką lat dziecinnych.
— A pani? spytał hrabia Leon uderzony tym tonem, nie żałujesz zabaw Warszawy?
Oktawia znowu spojrzała na niego swemi pięknemi oczyma, w których przemknął się zwykły im drwiący wyraz.
Och! niebardzo, odparł niedbale z tak widocznem lekceważeniem, że hrabia Leon uczuł się prawie zawstydzony swojem pytaniem.
— Pani nie lubisz zabaw? zapytał znowu, chcąc nieświadomy błąd naprawić.
— Przeciwnie, wyrzekła panna wzruszając lekko ramionami: ależ zabawy warszawskie?
Była to odpowiedź osoby, która widziała daleko większe okolice i czuła się stworzoną do innego świata.
Hrabia Leon pozostał zdumiony tą spokojną pewnością. Spojrzał jeszcze raz na swoją sąsiadkę: rzeczywiście jej poważnie wspaniała postać, jej wdzięk majestatyczny, mogły rozbłysnąć zwycięzko na każdej widowni i wszędzie znaleźć uznanie; miała największą rękojmię powodzenia, niezachwianą pewność siebie. Jakim sposobem wyrobiła się ta dziewczyna, jakim cudem podpatrzyła tajemnicę działań ludzkich i umiała wyzyskiwać ją dla siebie? był to jeden z tych niedocieczonych faktów, których w życiu tyle się zdarza. Na Leonie czyniła ona dziwne wrażenie, olśniewała