Strona:PL Waleria Marrené-Walka 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Leon przyjął naturalnie zaproszenie okolicznego bankiera Salickiego, który spotkawszy się z nim w samą porę na polowaniu w sąsiedztwie, odnowił skwapliwie znajomość.
Dom w Rubinowie urządzony był na wysoką skalę dnia tego jednak osobne rozkazy gospodarza domu nadały mu pozór daleko większej wystawności. Pan Salicki nie był wprawdzie zupełnym parweniuszem, ani dorobkiewiczem, w gruncie serca sam siebie równał z najwyższymi przeceiż tytuł, wielkie znaczenie lub arystokratyczne nazwisko wywierało na nim wpływ czarodziejski. On, Heliodor Salicki, zapewne posiadał daleko większą potęgę w ręku i uznanie obywatelskie niż hrabia Leon, którego miał przyjąć po raz pierwszy; przecież przyjęcie to czyniło na nim wrażenie, chciał zatrzeć w jego pamięci obraz szlacheckiego domu matki Kazi i dać mu poznać zarazem, że ma prawo do partyi daleko świetniejszej. Wprawdzie nie potrzebował on dla córki poniżać się aż do łapania zrujnowanego zięcia, ale w tym względzie pan Heliodor miał pewne wiadomości, z któremi taił się starannie, nadające młodemu hrabiemu wartość jemu samemu nieznaną; dla tego też chodziło mu niezmiernie o pozyskanie go od razu, o podziałanie na wszystko to, co mogło olśnić go i przynęcić. Prócz hrabiego nie było nikogo prawie na obiedzie u Salickich. Pomimo to pan Heliodor, który znał się na przyjęciu i w ważnych okolicznościach nie spuszczał się na żonę w tym względzie, zadysponował obiad skromny na pozór ale mogący zadowolić najwykwintniejszego smakosza.
W chwili przybycia młodego człowieka, cała rodzina zgromadzona była w eleganckim saloniku, którego rozmiary odpowiadały doskonale szczupłej liczbie zebranych.
Oczy panny Oktawii i hrabiego Leona zbiegły się w chwili wzajemnych przedstawień. Oa mierzyła tego nieznajomego, w którym przeczuwała konkurenta i porównywała go w myśli do tego, czego była w prawie wymagać, on był zdumiony, że zastawał tutaj tę wspaniale piękną