Strona:PL Waleria Marrené-Walka 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moralnej i matearyalnej strony człowieka, uwiedziony hardą mistyczną doktryną wyłącznego panowania ducha nad ciałem.
Matka umilkła, bo i cóż odpowiedzieć mu mogła. Wiedziała, że on żył kosztem przyszłości, ale czyż mogła otwierać mu oczy na niebezpieczeństwa jego stanu, i odbierać mu tę wiarę w siebie, która mu była dźwignią i szczęściem zarazem?
Jadwiga przyszła jej w pomoc.
— Tak, tak, wyrzekła zdobywając się na uśmiech, wówczas gdy serce jej krwawiło się w piersi, a jednak pomimo tej pięknej teoryi, po każdej nocy spędzonej nad książką, pan przez dni kilka nie możesz przyjść do siebie i tracisz tym sposobem więcej czasu, niżeliś zyskał. Noce bezsenne to pańskie wymysły, nas nie stać na to panie Lucyanie.
Młody człowiek zmarszczył jasne brwi, przypomnienie to było mu bolesnem; ale spojrzawszy na Jadwigę, rozchmurzył je szybko.
— A dla czego, wyrzekł, dziś o trzeciej godzinie świeciło się jeszcze w oknie panny Jadwigi!
Jadwiga zarumieniła się jak wiśnia.
— To brzydko podglądać drugich, odparła.
— To brzydko dawać zły przykład, dorzucił chłopiec z uśmiechem.
— Jesteś pan niedobry, na prawdę, panie Lucyanie, żeby tak wszystko zaraz zobaczyć.
— Ale cóż robiłaś tak pilnie panno Jadwigo?
Ona zawahała się chwilę z odpowiedzią, ale wkrótce podniosła głowę i spojrzała mu w oczy z rodzajem wyzwania.
— Pracowałam, odparła; czyż panu jednemu ma być wolno zabijać się dla drugich?
Chłopiec poruszył się niecierpliwie.
— Pani nie masz ani przyczyny ani prawa tego robić.
— A pan? spytała nawzajem Jadwiga niezrażona.