Strona:PL Waleria Marrené-Walka 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czyż to warte łez twoich matko! czyż nie ja raczej powinienbym zapłakać, że nie potrafię jeszcze wywalczyć ci spokojnego bytu. Ale ja go zdobędę, dodał gorączkowo. A teraz po co te zbytki dla mnie? mówił wskazując na obiad w którym na prawdę nie było nic, coby przypominało czemśkolwiek ten wyraz; dla mnie dość kawałka chleba razowego, ty wiesz o tem matko, byle mi go okrasił twój uśmiech.
— Lucyanie, zawołała stara kobieta: bądź spokojny, ja nie martwiłam się niczem; patrz, uśmiecham się do ciebie jestem dumną z takiego jak ty syna.
Twarz jej przemieniła się, w tej chwili spoglądała rozjaśnionym wzrokiem, porwana siłą słów i uczuć jego.
Ale on wstrząsnął smutnie głową.
— Nie masz z czego być dumną jeszcze, odparł zwolna, może kiedyś.
Zamyślił się o tej przyszłości, którą marzył tak świetną, a tymczasem tajemnicza ręka zdawała się pisać wyraźnie na jego czole znamię śmierci.
— Mój synu, szepnęła matka: dla tej przyszłości ty powinieneś więcej dbać o siebie, tobie potrzeba sił do walki.
Młody człowiek uśmiechnął się pogardliwie, wątła jego postać wyprostowała się dumnie:
— Sił nigdy nie zabraknie tym, co mają męztwo, odparł; siły czerpie się w głębi ducha.
Miał słuszność; od bardzo dawna wola jego panowała nad ciałem, łamała je pod swoje prawo i była niemiłosierną władczynią; od bardzo dawna słaby i wątły organizm jego, upadał pod brzemieniem niedostatku, nadmiaru pracy i nocy bezsennych, od bardzo dawna siły wypowiadały mu posłuszeństwo, a on nie chciał zważać na ich bunty, party naprzód myślą i pragnieniem jednem, nie dając sobie ani chwili wytchnienia, chwili wypoczynku, zapominając, że fizycznych praw bytu bezkarnie naruszać nie wolno, że harmonia znaleźć się tylko może w doskonałej równowadze