Strona:PL Waleria Marrené-Walka 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trafiły ze zmąconych żywiołów bytu, wysnuć sobie złotą nić szczęścia, bo w głębi tych rysów zmęczonych pracą i troską, tkwił jakiś ożywczy promień, jakby na świadectwo, że i ona miała swe słoneczne chwile, swe nadzieje i marzenia, niedostępne dla otaczającego ją świata, skrywane starannie przed jego szyderczym wzrokiem. Może dla tego na jej delikatnej twarzy był wyryty ten nieugięty hart silnej natury, która wie dokładnie czego chce, żąda, do czego dąży.
Widać jednak nazwisko wymówione przez Oktawię nie było jej obce, bo na bladą jej zwykle twarz wystąpił rumieniec. Nie pytała o nic, ale z widocznym pośpiechem kończyła zaczętą lekcyę, a myśl jej wyraźnie uciekała gdzieś nieposłuszna woli.
Nikt nie zauważył tego. Oktawia może onieśmielona spokojną postawą nauczycielki w obec jej szyderczych domysłów, rzuciła się na fotel, przerzucając jakąś książkę. Mecia, jak w ogóle wszystkie bogate dzieci, uważała lekcyę za nudną rzecz, nakazaną przez prawa przyzwoitości i rada była skończyć ją jak najprędzej.
Zaledwie godzina minęła, panna Jadwiga powstała, wzięła bez niczyjej pomocy leżący w kącie lekki płaszczyk, pomimo trzaskającego mrozu i skromny zarękawek z siwych królików i wyszła spiesznie. Szła szybko, sama jedna, przez mniej ludne dzielnice miasta, z gęstą woalką spuszczoną na oczy, nie rozglądając się po niczem, tutaj jak zawsze pewna drogi i celu swego, aż zatrzymała się przed nizkim domkiem na ulicy Widok, przytulonym pokornie do wielkiej kamienicy. Tutaj weszła w oficynę w dziedzińcu i szybko wbiegła na pierwsze piętro; nie potrzebowała dzwonić ani stukać, drzwi wprost wschodów prowadzące do kuchenki były otwarte, a w niej stara kobieta krzątająca się koło ogniska.
Była ona ubrana starannie i niezmiernie czysto, wszystko w koło niej wzorowym porządkiem, świadczyło