Strona:PL Waleria Marrené-Walka 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomimo to, zdawał się on podzielać w zupełności zdanie pana domu, przynajmniej dowodziło tego pobożne oburzenie malujące się w jego oczach.
Należy dziwić się hrabiemu, że uczynił tak niestosowny wybór.
— Hrabia Leon potrzebuje bogatej żony, odparł Placyd, dodając niejako tem zdaniem komentarz do słów pryncypała.
Pan Heliodor podniósł głowę znacząco.
— Przecież, wyrzekł ze szczególnym naciskiem, są w okolicy inne panny bogate.
— Hrabia nie umie szukać, wyrzekł Ziemba nieśmiało, spoglądają z pod oka na Salickiego, jak gdyby istniały przedmioty, których myślą nawet nie ważył się dotykać.
Pan Heliodor za nadto miał dumy i słusznej ambicyi, by mógł komuś swoje dziecko narzucać; przecież widocznie uważał, że najstarsza córka jego, panna Oktawia, byłaby daleko stosowniejszą partyą dla hrabiego Leona od panny Rawskiej. Nie wyrzekł tego, tylko westchnął, kiwając głową znacząco, a Placyd zapewne podzielał zdanie jego, bo westchnął także i pomiędzy nimi nastała długa cisza. Ziemba czekał dalszych rozkazów w milczeniu, nie chcąc przerywać dumań, myśli, czy głębokich kombinacyj Salickiego.
— Więc wiele oni teraz potrzebują pieniędzy? wyrzekł w końcu ten ostatni, zwracając się z jałowego pola rozmyślań do realnych kwestyj.
— Trzydzieści tysięcy złotych.
— Hm! mruknął pan Heliodor, to za mało dla mnie, nie warto wchodzić w interes o taką bagatelkę.
Była to osobliwego rodzaju trudność, jednak Ziembie wtajemniczonemu lepiej w plany i sposób postępowania pana domu, nie wydała się ona taką.
— I ja tak samo myślałem, wyrzekł z wolna;