Strona:PL Waleria Marrené-Walka 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czenia, jednak Placyd zrozumiał je zapewne, bo spokojnie utkwił wzrok w serwetę, jak gdyby wiedział dokładnie to wszystko, co mu wiedzieć potrzeba było.
Tymczasem rozmowa toczyła się o nowym przedmiocie, rzuconym przez Ziembę.
— Nic dziwnego, wyrzekł jeden z obecnych, że ubogi Hrabia chce poprawić swoje interesa posagiem panny Kazimiery.
— Hrabia Leon nie jest ubogim, a posag panny Kazimiery jest problematyczny, wyrokował znowu pan domu.
Fakta te mijały się cokolwiek z prawdą, a przynajmniej z ogólnie przyjętem zdaniem, wszakże pan Heliodor miał tak uznaną powagę, że te słowa zachwiały przekonaniem wszystkich. Twierdzenia jego musiały być oparte na znajomości rzeczy, on mógł wszechwładnem słowem podnosić i chwiać cudzym kredytem i opinią, obecni słuchali go z zupełną wiarą; tylko może jeden Ziemba uśmiechał się w duchu, ale wewnętrzne uśmiechy Ziemby rzadko wychodziły na usta, więc naturalnie przeszły niepostrzeżone; zresztą nikt nie domyślał się pewno, że ten cichy człowiek miał jakie bądź własne przekonanie. Teraz jak zwykle nieruchoma twarz jego była spuszczona, a obecni mogli tylko zobaczyć jego białe czoło, sterczący nos i ryże kędzierzawe włosy okrążające go w okoły; ale nikt nie zważał na niego, do ogólnego zajęcia wystarczały dwie tak ważne osobistości, jak hrabia Leon i panna Kaźmiera.
— Jakto! zapytał jeden z młodych ludzi, snadź zainteresowany więcej od innych bogatą dziedziczką: posag panny Kazimiery problematyczny? Przecież ona jest jedynaczką, a matka posiada znaczny majątek.
— Nie ma majątku, odparł sentecyonalnie pa Heliodor, coby się ostał przy złym rządzie, panna lubi zbytkować, a matka na wszystko pozwala.