Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 11.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czeni, najmniéj się tego domyślają. Zresztą w chacie był ład i porządek; każdy miał swoję robotę, to tam nie bardzo uważał na drugich, ani wydziwiał nad niemi; a Tomek i Salka w robocie byli pilni, i każde z nich zawsze spełniło wszystko, co mu było poruczone.
Chłopak téż wystrzegał się oka ludzkiego. Wiedział dobrze, że był biednym sierotą, a Salka najbogatszą dziewką we wsi całéj; więcby się jego kochanie na nic nie zdało, i nie chciał się z niem wydawać.
Salka sama tyle odgadła, co jéj jego spojrzenie lub granie powiedziało. Zresztą przy Salce kręciło się dużo chłopców, a on ostatnim pomiędzy niemi być nie chciał, ani narażać się na śmiechy.
Nie brakło tam zalotników, to prawda; a już najpierwszym pomiędzy wszystkiemi był syn młynarski, Franek Bonek.
Ojciec jego oddawna siedział w młynie, matka była zawołana gospodyni; a młynarzom zawsze dobrze się dzieje, nawet z biedy dla nich rośnie pożytek. Ludzie wiedzieli, że oboje synowi niczego nie poskąpią i mogli kupić mu choćby i trzydzieści morgów roli, i kolonią na niéj wystawić, gdyby tylko ożenił się po ich myśli.
To téż jak chłopcy do Salki, tak dziewki śmiały się przy każdéj sposobności do młynar-