Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 304.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stanislaw wlepił we mnie głębokie, surowe spojrzenie.
— Tego nie potrafi nikt, prócz ciebie. Ty sam tylko dokazać tego możesz.
— Czy myślisz że nie walczyłem, nie szarpałem się dnie i noce całe?
— Walczyłeś źle, kłamałeś przed sobą walkę. Uczucia nienaturalne są chorobliwym wynikiem moralnego nastroju i ustąpić muszą z powrotem zdrowych pojęć. Musisz przecierpiéć, wiem o tém, bo z żadną przeszłością, a cóż dopiéro z sercową przeszłością, nie zrywa się bez strasznych bólów, ale umiéj chciéć tylko, a zwyciężyć musisz.
Powoli jasne prawdy życia wsiąkały w mój umysł. Ubiegały dnie i miesiące, a ja, pod wpływem Stanisława, wsparty na nim, przebiegałem zaniedbaną drogę myśli i wiedzy.
Miał słuszność: przecierpiałem strasznie; ale powoli spokój wracał do mego serca. Począłem trzeźwém okiem patrzyć na życie, na ludzi i w głąb samego siebie.
Odzyskałem miłość i szacunek blizkich swoich, bo teraz mogłem im służyć rzeczywiście za ojca i przewodnika. Córka moja poszła za Wiktora, syn przestał myśléć o posagu panny Urszuli, a żona moja przyjęła bez szemrania rolę staréj kobiéty.
Pani Nasielska wyjechała wkrótce z Warszawy.